Fitozwiązki zwane kannabinoidami mają niezwyłą historię… Przez bardzo długi czas przypisywano konopiom wyłącznie właściwości uzależniające. Z ich liści wytwarzano bowiem susz, który służył do celów odurzających. Społeczeństwo „opamiętało się” dopiero w ostatniej dekadzie XXI wieku, kiedy to przypadkiem okazało się, że ta zakazana roślina znakomicie leczy lekooporne padaczki. Jest to oryginalny przykład wykorzystania zakazanych substancji jako leku. Tym ciekawszy, że kannabinoidy znajdują zastosowanie w terapiach antynowotworowych i jak się okazuje, mogą stanowić nadzieję dla chorych na stwardnienie rozsiane czy alzheimera.
Choroby autoimmunologiczne powstają wtedy, gdy na skutek katastrofalnej pomyłki komórki układu odpornościowego poczynają traktować którąś ze struktur własnego ciała, jak skupisko chorobotwórczych drobnoustrojów. U pacjenta ze stwardnieniem rozsianym można podejrzewać, że niegdyś do organizmu wkradł się drobnoustrój, którego element stanowi białko, podobne do tego, zawartego w otoczce mielinowej. W efekcie zaistniałej sytuacji, wirus zostaje zniszczony, ale od tamtej pory wszystko się zmienia w organizmie chorego. Po pierwsze – otoczka mielinowa, już nigdy nie będzie stanowić warstwy ochronnej, nieodłącznego elementu nerwów – od tej pory będzie traktowana jak intruz. I to wcale nie dlatego, że kiedyś „komuś zaszkodziła”, tylko dlatego, że komórki odpornościowe, głównie makrofagi – poczynają się mylić… Tak samo, jak usuwa się z organizmu zdrowej osoby – bakterie, wirusy, grzyby, tak samo, układ immunologiczny dąży do usunięcia mieliny. Po drugie – stan zapalny nigdy się nie zakończy – mielina będzie wiecznie w oczach komórek odpornościowych „czarną owcą”, którą należy niszczyć. W rezultacie dojdzie do dramatu – przewodzenie impulsów z mózgu do narządów wykonawczych nie będzie przebiegało sprawnie, tak jak do tej pory. Ponadto, na skutek stanu zapalnego, niszczenia ośrodków czucia bólu, chory może odczuwać nieprzyjemne skurcze i trudny do leczenia ból. Niebawem pojawia się spastyczność. Choroba powoduje trwałe uszkodzenia nerwów i postępującą utratę sprawności.
Zobacz również http://witaminy.sos.pl/
Niestety, nie ma lekarstwa na stwardnienie rozsiane, które pozwalałoby całkowicie opanować chorobę i odzyskać sprawność. Osoby chore muszą się na ogół pogodzić z trwałą utratą sprawności. Modny w ostatnich latach mitoksantron, co prawda, łagodzi objawy, po części hamuje odporność organizmu, zaburzając podziały komórek obronnych, ale nie powoduje całkowitego zaprzestania ataku na mielinę. Jedynie minimalizuje skutki.
I tu z pomocą przychodzą kannabinoidy. Ciężko określić, na czym konkretnie polega ich rola, ale jedno jest pewne – działają.
Kannabidiol (CBD) znakomicie łagodzi drgawki i ból związany z chorobą. Nie chodzi jednak, o to, by zwalczać objawy, ale o to, by leczyć i przywrócić choremu możliwość swobodnego poruszania się. Jak się okazuje, i to, niebawem być może stanie się realne.
W tworzeniu ognisk zapalnych na mielinie udział biorą głównie limfocyty T, posiadające marker CD4+, który jest niczym innym, jak specyficznym białkiem, które wykazuje zdolności do wiązania się ze związkami, z którymi limfocyty T innego rodzaju nie będą mogły się związać, ponieważ posiadają odrobinę inną budowę, co stanowi przeszkodę. Komórki CD4+ związane są wyłącznie z mieliną – jest ich tu od groma… Co ważne, atak na taką czy inną strukturę organizmu nakazywany jest przez endogenne kannabinoidy. Tak, tak… Wiedz, że człowiek ma swój własny system kannabinoidów, które reagują na różnego rodzaju receptory – białka, wbudowane w komórki. Znane są receptory CB1 i CB2. Przy ich pomocy modulowana jest odpowiedź immunologiczna organizmu. Skoro takowe miejsca specyficzne do łączenia się z kannabinoidami, obecne są na limfocytach T, B i makrofagach, możliwe staje się stymulowanie układu odpornościowego poprzez kannabinoidy podawane egzogennie. Te, które wytwarzają rośliny, są identyczne jak te, które naturalnie posiada człowiek, więc oczywiste staje się, że będą działać. Liczne badania prowadzone in vitro opisują właściwości immunomodulacyjne kannabinoidów, a w szczególności – THC, któremu przypisuje się własności psychotyczne.
Zobacz także https://zdrowotnik.net.pl/
Oprócz tego, ze THC otwiera „niedozwolone bramki” w mózgu, co wprowadza nas w stan euforii, potrafi też wyregulować odpowiedź immunologiczną, tak, by zabić wszystkie przykre skutki rozwijającej się choroby. Badania prowadzone na transgenicznych myszach, wykazały, że grupa, której podawano THC, zaczęła chorować później, w porównaniu do grupy, której nie leczono kannabinoidami. Poza tym, ognisk zapalnych było dużo mniej i były one znacznie mniejszych rozmiarów, co naturalnie przekładało się na sprawność osobników.
Badania nad kannaboinoidami w zakresie leczenia stwardnienia rozsianego nadal trwają. Do tej pory nie udało się stworzyć idealnego lekarstwa, które pozwoliłoby choremu na całkowite wyzdrowienie. Nie jest jednak, wykluczone, że takowego preparatu nie da się stworzyć. W kannabinoidach tkwi wielki potencjał, ale skutki przewlekłego leczenia tymi związkami nie są do końca poznane, poza tym pojawia się mankament – kannabinoidy wpływają nie tylko na komórki odpornościowe, ale praktycznie na wszystkie komórki ciała. O ile tutaj, w mielinie, efekt jest pozytywny, nie wiadomo jakie będą efekty leczenia dla pozostałych struktur organizmu, w tym – dla mózgu. Pamiętaj, że THC wpływa na układ nagrody i kary zlokalizowany w hipokampie. Możliwe zatem, że długotrwałe leczenie doprowadzi do uzależnienia, o ile, osoba przyjmująca lek, w przypływie pozytywnej fali emocji, w fazie zawyżonej samooceny, nie zrobi sobie krzywdy…
Kolejną chorobą wpasowującą się w zakres schorzeń, które można wyleczyć kannabinoidami, jest alzheimer. Choroba rozwija się na skutek postępującego uszkodzenia neuronów. Ich śmierć prowadzi do zaburzeń pamięci i pogorszenia wszystkich funkcji poznawczych. Proces zwyrodnienia tkanki nerwowej rozpoczyna się w sytuacji gdy, ilość wolnych rodników w organizmie przekracza możliwości przeciwutleniaczy do ich neutralizacji. Dla jasności, wolne rodniki, to szkodliwe cząstki, które dostają się do organizmu nie tylko egzogennie, z toksycznego świata, ale i są naturalnie powstającymi produktami ubocznymi, np. w procesie mitochondrialnego oddychania. Choroba Alzheimera rozwija się zatem, nie tylko dlatego, że się źle odżywiamy i żyjemy w skażonym środowisku, ale i dlatego, że nasze komórki oddychają. Można by, w zasadzie powiedzieć, że nasz organizm jest sam sobie winien.
Ponadto, proces zwyrodnienia neuronów ma wiele wspólnego z nadmiarem glutaminianu w organizmie. W normalnych warunkach, w zdrowym ciele, glutaminian jest naszym sprzymierzeńcem. Wspomaga funkcje poznawcze i pamięć. Gdy jednak, pojawia się jego nadmiar, poczyna szkodzić. Badania wykazują, że nagromadzenie tego związku w danym obszarze mózgu ma miejsce np. wtedy, gdy organizm przechodzi udar, nawet niewielki, albo pojawia się niedokrwienie, np. na skutek urazu. Można zatem rzec, że mózg po urazie, ma większe tendencje do zachorowania, niż mózg, który nie był stłuczony.
Neurodegradacja zachodzi, ponieważ glutaminian przyłącza się do białek receptorowych na powierzchni komórek. Receptory białkowe poczynają się wówczas otwierać, a wtedy nadmiar wapnia dostaje się do komórek. Jony wapnia aktywują fosfolipazę, co powoduje włączenie kaskady reakcji, na skutek której, uwalniają się wolne rodniki, które niszczą tkankę nerwową. Neurodegradacja wynika więc, bezpośrednio z działania wolnych rodników. Rodniki zaburzają niemal wszystkie funkcje neuronów i jednocześnie, pogarszają procesy myśleniowe pacjenta.
Odkryto, że można zminimalizować toksyczność glutaminianu dzięki zastosowaniu czystych, syntetycznych preparatów kannabinoidów. Na piedestał stawa się tu THC i CBD. Testowano je na kulturach neuronowych, poddanych działaniu glutaminianu. Wiadome jest nie od dziś, że kannabidiol wykazuje szereg właściwości neuroprotekcyjnych, przeciwzapalnych oraz jest antyoksydantem – „zmiataczem wolnych rodników”. Obiecujące wyniki uzyskano w kontrolowaniu neurotoksyczności powodowanej przez beta-amyloid – nieprawidłowe białko odkładające si ę w mózgu, którego obecność również sprzyja chorobie Alzheimera. Amyloidy odkładają się w mózgu na skutek wady genetycznej. Niestety, w zakresie leczenia alzheimera, póki co, nie da się zrobić nic więcej, niż próbować hamować proces odkładania patologicznej blaszki amyloidalnej w mózgu. Większość prób nie przynosi jednak, oczekiwanych efektów. Mimo wszystko, kannabinoidy działają neuroprotekcyjnie, biorą czynny udział w usuwaniu wolnych rodników. W pewnym stopniu, ograniczają postęp schorzenia.
Kannabinoidy ukryte w zlinczowanej przez społeczeństwo konopi, są największym wynalazkiem obecnej epoki. Wiadomo, że ludzkość zmaga się ze strasznym nowotworem i z chorobami autoimmunologicznymi, które odbierają radość życia. Niepozorne kannabinoidy, to rzekłabym „cudeńka”, nad którymi wciąż prowadzone są badania. Póki co, najbardziej popularny jest powszechnie dostępny kannabidiol (CBD), który nie wywiera żadnych skutków psychotycznych. Tetrahydroksykannabidiol (THC) nie jest aż tak popularny i nie można go zdobyć legalnie. Oczywiście, istnieją leki, które zawierają go w składzie, ale dostępne są wyłącznie na receptę. Kannabichromen i kannabigerol również mają dobroczynne właściwości, ale ich wadą jest to, że bardzo szybko się rozpadają. Laboratoria prowadzą nad nimi badania, gdyż jak się okazuje – są bardzo przydatne w biomedycznej inżynierii, gdyż inicjują rozwój komórek. I tutaj ciekawostka – całkiem możliwe, że kannabichromen (CBC) pobudza komórki nerwowe do podziałów, oczywiście w odpowiednich warunkach. A gdyby stworzyć takie warunki w przerwanym rdzeniu kręgowym, albo w uszkodzonych nerwach?? Całkiem możliwe, że doszłoby do przełomu… Możliwe, że niegdyś za sprawą kannabinoidów, działy się będą cuda…
Mam nadzieję i mocno trzymam kciuki, za amerykańskich naukowców, którzy twardo pracują w stworzonym przez siebie laboratorium!